piątek, 10 sierpnia 2012

Jestem legendą

No dobra, tak naprawdę żadna ze mnie legenda, ale w tym momencie czuję się niczym Will Smith, który spaceruje po opustoszałym centrum Nowego Yorku. Pusto, głucho, sentymentalnie. Od czasu do czasu jakaś antylopa przebiegnie pomiędzy zarośniętymi trawą komentarzami...
Można też mnie porównać do Bruce'a Wayne'a, który po ośmiu latach spoczynku, w końcu wkłada swój strój Batmana.

Alfredzie, patrz jak piszę notkę


Kiedy to ja ostatnio pisałem? O ćwierćnucie zdążyłem już zapomnieć zylion razy, a gdy co jakiś czas przypominało mi się o jej istnieniu, nie miałem psychy, żeby do niej wrócić. Co ja bym jej powiedział? "Cześć, wróciłem!" albo "Już jestem!"? Przecież zachowałem się jak człowiek bez serca, zostawiając ją samotnie na kilkanaście miesięcy w przestrzeniach zakurzonej i nieuczęszczanej części internetu. Nawet się nie pożegnałem! Po prostu pewnego dnia ją opuściłem, nie mówiąc ani słowa. A potem jeszcze bezczelnie zacząłem zabiegać o względy innej. Serce mi się kraja, gdy pomyślę, że gdy świetnie bawiłem się przy boku tej drugiej i repostując, wzrastałem wraz z nią na popularności, ta pierwsza samotnie, bez słowa czekała z nadzieją, że kiedyś do niej wrócę. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, nie zdziwię się więc, gdy moje próby nawiązania z nią kontaktu okażą się bezowocne.

Teraz tak się zastanawiam, czy to wszystko w ogóle ma sens. Lecz skoro dała mi szansę, spróbuję.
Kolejny raz.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
;